Ona:
- Kolejny raz nie mogę przez ciebie wypić kawy! - rzuciłam oskarżycielsko w stronę Kacpra.
- Kolejny raz nie mogę przez ciebie wypić kawy! - rzuciłam oskarżycielsko w stronę Kacpra.
- Przepraszam? - to się chyba nazywa karma,
ok.
- Myślisz, że ta łatwo ci wybaczę? - moja
odpowiedź spowodowała kolejny wybuch śmiechu. - Chodź, upiorę ci tą bluzę.
- Nie trzeba, naprawdę - zaczął protestować.
- Kacper - zaczęłam. - Nie toleruję odmowy. To
w złym guście. Idziesz ze mną.
Zaraz też siedzieliśmy na kanapie z
kubkami kakao. Przeszła mi ochota na kawę. Bluza Kacpra już była w pralce. Jej
właściciel nieśmiało pił ciemny napój, ukradkiem rozglądając się po pokoju.
- Masz... dużo zdjęć - powiedział z lekkim
podziwem.
- Potraktuję to jako komplement - prychnęłam.
- Mama fotograf. Brat ostatnio też.
- Kto na nich jest? - spytał.
- Rodzina, przyjaciółki, przyjaciele, znajomi
- odparłam.
- A kto tam stoi obok Wrony i Kłosa - podszedł
bliżej.
- Kuba, mój brat właśnie - odparłam i poszłam
sprawdzić jak tam bluza mojego gościa. Właśnie przechodziła etap wirowania.
Udałam się do salonu. Stanęłam w
drzwiach i przyglądałam się Kacprowi. On z kolei przypatrywał się każdemu
zdjęciu. Wzbudzały w nim wyraźne zainteresowanie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Może chcesz wysłuchać jakiejś historii ze
zdjęcia? - spytałam.
- Co... nie, wystarczająco ci siedzę na głowie
- ślicznie się zarumienił.
- I posiedzisz jeszcze, bo bluza się wiruje -
zaczęłam. - A podejrzewam, że w złym guście jest dać ci bluzę Andrzeja.
- Fakt - odparł. - Nie ma go?
- Zniknął gdzieś z Kłosem po treningu -
wzruszyłam ramionami i siadłam na kanapie.
Jednak niezbyt długo na niej
posiedziałam. Zaraz bowiem rozległ się dzwonek do drzwi.
- To Wrona? - spytał Kacper. Zaśmiałam się w
myślach.
- On by wchodził, a nie dzwonił - ruszyłam do
drzwi.
Jedyną słuszną reakcją na gościa był
głośny pisk radości zwieńczony okrzykiem:
- Jakub, co ty tu robisz? - po czym rzuciłam
się na szyję brata.
- Niśka - uśmiechnął się. - Miło widzieć cię,
cieszącą się na mój widok!
- Właź - rozpromieniłam się. - Kacper to Kuba,
mój brat. Kubusiu, to Kacper, mój znajomy.
- Miło poznać - uścisnęli sobie dłonie. - No
siostra, słyszałem, że chodzisz z Wroną.
- Można to tak ująć - uśmiechnęłam się. -
Dobra, na chwilę was zostawię. Pogadajcie sobie.
Oczywiście poszłam zobaczyć jak bluza.
Udało jej się. Uprała się i nawet wyschła. Zaraz też złożyłam ją i tak poszłam
do pokoju.
- …i tak to właśnie się zaczęło – powiedział z
uśmiechem brat.
- No nie, kolejny raz opowiadasz o początku
waszej przyjaźni z Andrzejem i Kłosem – zaśmiałam się.
- To temat top – potarmosił mi włosy. – Czego
się spodziewałaś?
- No nie wiem sama – zaśmiałam się. – Gadki o
ostatnim meczu piłkarskim? Proszę Kacper, gotowa.
- Dzięki wielkie – powiedział. – W takim razie
będę się zbierał. Miło było poznać.
I wyszedł. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Kto to? – spytał podejrzanie Kuba.
- Chyba ci przedstawiłam – prychnęłam ze
śmiechem.
- Kolega? Tylko? – uniósł brwi.
- Tak, tylko kolega – powiedziałam. – Gra w
drużynie Andrzeja i Kłosa. Jest libero.
- Wiem, wiem – powiedział brat. – Mam się nie
martwić? Wszystko okej?
- Jak najbardziej braciszku – uśmiechnęłam
się. – Choć za niektóre rzeczy musiałabym ci zrobić krzywdę, ale w sumie nie
jest tego tak dużo.
- No to się cieszę – powiedział. – A teraz
chodź.
- Gdzie? – zdziwiłam się.
- Jak to: gdzie? – uśmiechał się w ten dziwny
i niebezpieczny dla mnie sposób. – Do Kłosa i Wrony.
On:
-Kolejny raz nie mogę przez ciebie wypić kawy!- ton głosu
dziewczyny był oskarżycielski
-Przepraszam? – odpowiedziałem bardziej pytająco, niż ze
skruchą w głosie, bo irytował mnie fakt, że myślała tylko o sobie, kiedy to ja
odniosłem pewne straty
-Myślisz, że tak łatwo ci wybaczę? – spytała kokietując mnie
– Chodź, upiorę ci tę bluzę – dodała odpowiadając na mój wybuch śmiechu
-Nie trzeba, naprawdę – zaprotestowałem
-Kacper- westchnęła- Nie toleruję odmowy, to w złym guście –
puściła mi oczko i popchnęła w stronę klatki, w której mieszkała
Poczułem chłodny powiew, kiedy tylko otworzyłem drzwi
wejściowe. Szybkim krokiem pokonałem parę schodów i niedługo potem znalazłem
się w niezwykle klimatycznym mieszkaniu. Ściany miały odcień kawy z mlekiem, widniały
na nich krótkie sentencje życiowe, od których nie mogłem odwrócić wzroku.
-Podobają ci się? – zapytała prawdopodobnie widząc moje
zainteresowanie
-Bardzo – odparłem nadal przyglądając się mieszkaniu
-Napijesz się czegoś? – uśmiechnęła się promieniście
Odpowiedziałem jej tym samym unosząc najpierw jeden kącik
ust ku górze, a potem drugi.
-Wszystko, byle nie kawa –odparłem
-Kakao, wspaniały wybór, też uważam, że będzie odpowiednie –
powiedziała znikając za drzwiami kuchni- Po prawej stronie jest salon! –
krzyknęła – Rozgość się! - dodała
Wszedłem do średniej wielkości pomieszczenia. Tym razem
ściany miały odcień intensywnej, jasnej zieleni. Nie było już na nich żadnych
sentencji życiowych, ale w całym pokoju znajdowało się mnóstwo zdjęć. Nie
mogłem się powstrzymać, więc zacząłem oglądać wszystkie fotografie po kolei.
Większość z nich przedstawiała roześmianą Anitę wraz z Kłosem, Wroną i jeszcze
jednym chłopakiem, zapewne jej bratem, wspominała o nim. Musieli tworzyć zgraną
paczkę. Zwiedzili razem chyba pół świata. W głębi serca poczułem lekkie ukłucie
zazdrości. W Częstochowie miałem wspaniałych przyjaciół, ale nigdy nie poczułem
czegoś podobnego. Jeżeli nawet na zdjęciach było widać ich głębokie relacje, to
musiała być niesamowita więź. Naprawdę podobała mi się pasja Anity i
podziwiałem, że potrafi w tak piękny sposób uchwycić zupełnie nieuchwytne
emocje, uczucia. Ten salon był, jak jeden wielki album zdjęciowy, a całe
mieszkanie przypominało pamiętnik. Kiedy się do niego wchodziło czuło się, że
ktoś tu mieszka, a po chwili obserwacji można było poznać większą cześć życia
tej osoby. Było nastrojowe, refleksyjne, radosne i niezwykle osobiste. Przyznam
szczerze, że od zawsze chciałem zamieszkać w podobnym miejscu. Nowoczesne, niby
stylowe wystroje przyprawiają mnie o gęsią skórkę. Mam wrażenie, że dąży się do
tego, aby mieszkanie stało się tylko miejscem, w którym się bywa, a nie jest. A
tutaj, po prostu czuło się Anitę niezależnie od tego, czy znajdowała się tuż
obok, czy setki kilometrów stąd. Wszystkie zdjęcia opowiadały historię jej
życia, pokazywały momenty radosne i te trudniejsze, a cytaty umieszczone na
ścianach odkrywały wszystko to, co trzymała głęboko w sercu. Było po prostu
pięknie.
-Może chcesz wysłuchać jakiejś historii ze zdjęcia? –
spytała wyrywając mnie z przemyśleń
-Co…-urwałem zaskoczony, niczym złodziej przyłapany na
gorącym uczynku, zupełnie, jakbym wstydził się, że kradnę jej wspomnienia- Nie,
wystarczająco siedzę ci na głowie- odparłem zakłopotany
-I posiedzisz jeszcze, bo bluza się wiruje- odparła krzyżując
ręce na piersi i opierając się o framugę- A podejrzewam, że w złym guście jest
dać ci bluzę Andrzeja- dodała po chwili
-Fakt- pokiwałem głową- Nie ma go?- upewniłem się
-Zniknął gdzieś z Kłosem po treningu- wzruszyła ramionami i
usiadła na kanapie. Patrzyliśmy na siebie przez moment nieznacznie krępującej
ciszy – Podoba ci się?- zapytała nagle
-Tak, bardzo- odparłem oddychając głęboko – Miałaś naprawdę
wspaniały pomysł na to mieszkanie. Każde pomieszczenie jest oddzielną historią,
a jednocześnie częścią wielkiej powieści. Skoro w przedpokoju są cytaty, tu
zdjęcia, to jestem ciekawy, co skrywa sypialnia.
Zakrztusiła się upijanym właśnie łykiem kakao i popatrzyła
na mnie wyraźnie rozbawiona. Poczułem, jak moje policzki robią się całkowicie
czerwone, miałem ochotę uciec do Meksyku, zmienić nazwisko, pesel i twarz, ale
tylko bezmyślnie obserwowałem, jak zwija się ze śmiechu widząc moje
zakłopotanie.
-Nie zrozum mnie źle…- zacząłem i sam wybuchnąłem
niepohamowanym śmiechem
-W porządku, mogę pokazać ci sypialnię skoro tak nalegasz –
puściła mi oczko
-Droga pani, masz nazbyt brudne myśli- powiedziałem głosem
osiemnastowiecznego bogacza
-Paniczu tyś ich powodem- odparła szybko, po czym nastąpiła
chwila niezwykle krępującej ciszy. Widziałem, jak się rumieni. Wyglądała wtedy
uroczo.
Nagle usłyszałem wręcz zbawienny dźwięk dzwonka do drzwi.
-To Wrona? – spytałem szykując się do ucieczki, jakbym był
kochankiem, z którym umówiła się, kiedy jej mąż pracował
-On by wchodził, a nie dzwonił – powiedziała trochę oschle,
jakby chciała podkreślić jego rolę w swoim życiu, spychając mnie tym samym
poniżej poziomu dna
Po chwili usłyszałem głośny okrzyk radości. Z tego, co
zrozumiałem przyjechał jej brat i sam wtedy nie wiedziałem, czy nie wolałbym
spotkać tu Wrony. Mimo moich życiowych rozterek chwilę później poznałem owego
słynnego Jakuba, ba nawet miałem okazję wysłuchać historii wielkiej przyjaźni
trzech facetów i jednej drobnej dziewczyny. Uśmiechałem się grzecznie chcąc
ukryć swoje zakłopotanie. Z sytuacji pełnej niedomówień i różnorodnych domysłów
wybawiła mnie Anita przynosząc mi świeżo wypraną bluzę. Chwyciłem ją i czym prędzej
wypowiadając krótkie: „Cześć” opuściłem mieszkanie. Kiedy wyszedłem z bloku
odetchnąłem z ulgą. Odruchowo pomyślałem o rozmowie z dziewczyną od kawy. Miałem
wrażenie, że ciągnie nas do siebie w jakiś przedziwny sposób. Odpychamy się
wzajemnie i na nowo zbliżamy. Z wielkim lub małym zdziwieniem muszę przyznać,
że bardzo mi się to podobało. Uniosłem kąciku ust ku górze i skierowałem się w
stronę domu. Po drodze minąłem nijakiego Andrzeja W. który posłał mi tylko podejrzliwe
spojrzenie, na co ja odpowiedziałem ogromnym uśmiechem. Zmieniane świata trzeba
zacząć od siebie, prawda?