niedziela, 27 września 2015

Rozdział 9

Ona:
 - Kolejny raz nie mogę przez ciebie wypić kawy! - rzuciłam oskarżycielsko w stronę Kacpra.
 - Przepraszam? - to się chyba nazywa karma, ok.
 - Myślisz, że ta łatwo ci wybaczę? - moja odpowiedź spowodowała kolejny wybuch śmiechu. - Chodź, upiorę ci tą bluzę.
 - Nie trzeba, naprawdę - zaczął protestować.
 - Kacper - zaczęłam. - Nie toleruję odmowy. To w złym guście. Idziesz ze mną.
Zaraz też siedzieliśmy na kanapie z kubkami kakao. Przeszła mi ochota na kawę. Bluza Kacpra już była w pralce. Jej właściciel nieśmiało pił ciemny napój, ukradkiem rozglądając się po pokoju.
 - Masz... dużo zdjęć - powiedział z lekkim podziwem.
 - Potraktuję to jako komplement - prychnęłam. - Mama fotograf. Brat ostatnio też.
 - Kto na nich jest? - spytał.
 - Rodzina, przyjaciółki, przyjaciele, znajomi - odparłam.
 - A kto tam stoi obok Wrony i Kłosa - podszedł bliżej.
 - Kuba, mój brat właśnie - odparłam i poszłam sprawdzić jak tam bluza mojego gościa. Właśnie przechodziła etap wirowania.
Udałam się do salonu. Stanęłam w drzwiach i przyglądałam się Kacprowi. On z kolei przypatrywał się każdemu zdjęciu. Wzbudzały w nim wyraźne zainteresowanie. Uśmiechnęłam się pod nosem.
 - Może chcesz wysłuchać jakiejś historii ze zdjęcia? - spytałam.
 - Co... nie, wystarczająco ci siedzę na głowie - ślicznie się zarumienił.
 - I posiedzisz jeszcze, bo bluza się wiruje - zaczęłam. - A podejrzewam, że w złym guście jest dać ci bluzę Andrzeja.
 - Fakt - odparł. - Nie ma go?
 - Zniknął gdzieś z Kłosem po treningu - wzruszyłam ramionami i siadłam na kanapie.
Jednak niezbyt długo na niej posiedziałam. Zaraz bowiem rozległ się dzwonek do drzwi.
 - To Wrona? - spytał Kacper. Zaśmiałam się w myślach.
 - On by wchodził, a nie dzwonił - ruszyłam do drzwi.
Jedyną słuszną reakcją na gościa był głośny pisk radości zwieńczony okrzykiem:
 - Jakub, co ty tu robisz? - po czym rzuciłam się na szyję brata.
 - Niśka - uśmiechnął się. - Miło widzieć cię, cieszącą się na mój widok!
 - Właź - rozpromieniłam się. - Kacper to Kuba, mój brat. Kubusiu, to Kacper, mój znajomy.
 - Miło poznać - uścisnęli sobie dłonie. - No siostra, słyszałem, że chodzisz z Wroną.
 - Można to tak ująć - uśmiechnęłam się. - Dobra, na chwilę was zostawię. Pogadajcie sobie.
Oczywiście poszłam zobaczyć jak bluza. Udało jej się. Uprała się i nawet wyschła. Zaraz też złożyłam ją i tak poszłam do pokoju.
 - …i tak to właśnie się zaczęło – powiedział z uśmiechem brat.
 - No nie, kolejny raz opowiadasz o początku waszej przyjaźni z Andrzejem i Kłosem – zaśmiałam się.
 - To temat top – potarmosił mi włosy. – Czego się spodziewałaś?
 - No nie wiem sama – zaśmiałam się. – Gadki o ostatnim meczu piłkarskim? Proszę Kacper, gotowa.
 - Dzięki wielkie – powiedział. – W takim razie będę się zbierał. Miło było poznać.
I wyszedł. Uśmiechnęłam się pod nosem.
 - Kto to? – spytał podejrzanie Kuba.
 - Chyba ci przedstawiłam – prychnęłam ze śmiechem.
 - Kolega? Tylko? – uniósł brwi.
 - Tak, tylko kolega – powiedziałam. – Gra w drużynie Andrzeja i Kłosa. Jest libero.
 - Wiem, wiem – powiedział brat. – Mam się nie martwić? Wszystko okej?
 - Jak najbardziej braciszku – uśmiechnęłam się. – Choć za niektóre rzeczy musiałabym ci zrobić krzywdę, ale w sumie nie jest tego tak dużo.
 - No to się cieszę – powiedział. – A teraz chodź.
 - Gdzie? – zdziwiłam się.
 - Jak to: gdzie? – uśmiechał się w ten dziwny i niebezpieczny dla mnie sposób. – Do Kłosa i Wrony.
On:
-Kolejny raz nie mogę przez ciebie wypić kawy!- ton głosu dziewczyny był oskarżycielski
-Przepraszam? – odpowiedziałem bardziej pytająco, niż ze skruchą w głosie, bo irytował mnie fakt, że myślała tylko o sobie, kiedy to ja odniosłem pewne straty
-Myślisz, że tak łatwo ci wybaczę? – spytała kokietując mnie – Chodź, upiorę ci tę bluzę – dodała odpowiadając na mój wybuch śmiechu
-Nie trzeba, naprawdę – zaprotestowałem
-Kacper- westchnęła- Nie toleruję odmowy, to w złym guście – puściła mi oczko i popchnęła w stronę klatki, w której mieszkała
Poczułem chłodny powiew, kiedy tylko otworzyłem drzwi wejściowe. Szybkim krokiem pokonałem parę schodów i niedługo potem znalazłem się w niezwykle klimatycznym mieszkaniu. Ściany miały odcień kawy z mlekiem, widniały na nich krótkie sentencje życiowe, od których nie mogłem odwrócić wzroku.
-Podobają ci się? – zapytała prawdopodobnie widząc moje zainteresowanie
-Bardzo – odparłem nadal przyglądając się mieszkaniu
-Napijesz się czegoś? – uśmiechnęła się promieniście
Odpowiedziałem jej tym samym unosząc najpierw jeden kącik ust ku górze, a potem drugi.
-Wszystko, byle nie kawa –odparłem
-Kakao, wspaniały wybór, też uważam, że będzie odpowiednie – powiedziała znikając za drzwiami kuchni- Po prawej stronie jest salon! – krzyknęła – Rozgość się! - dodała
Wszedłem do średniej wielkości pomieszczenia. Tym razem ściany miały odcień intensywnej, jasnej zieleni. Nie było już na nich żadnych sentencji życiowych, ale w całym pokoju znajdowało się mnóstwo zdjęć. Nie mogłem się powstrzymać, więc zacząłem oglądać wszystkie fotografie po kolei. Większość z nich przedstawiała roześmianą Anitę wraz z Kłosem, Wroną i jeszcze jednym chłopakiem, zapewne jej bratem, wspominała o nim. Musieli tworzyć zgraną paczkę. Zwiedzili razem chyba pół świata. W głębi serca poczułem lekkie ukłucie zazdrości. W Częstochowie miałem wspaniałych przyjaciół, ale nigdy nie poczułem czegoś podobnego. Jeżeli nawet na zdjęciach było widać ich głębokie relacje, to musiała być niesamowita więź. Naprawdę podobała mi się pasja Anity i podziwiałem, że potrafi w tak piękny sposób uchwycić zupełnie nieuchwytne emocje, uczucia. Ten salon był, jak jeden wielki album zdjęciowy, a całe mieszkanie przypominało pamiętnik. Kiedy się do niego wchodziło czuło się, że ktoś tu mieszka, a po chwili obserwacji można było poznać większą cześć życia tej osoby. Było nastrojowe, refleksyjne, radosne i niezwykle osobiste. Przyznam szczerze, że od zawsze chciałem zamieszkać w podobnym miejscu. Nowoczesne, niby stylowe wystroje przyprawiają mnie o gęsią skórkę. Mam wrażenie, że dąży się do tego, aby mieszkanie stało się tylko miejscem, w którym się bywa, a nie jest. A tutaj, po prostu czuło się Anitę niezależnie od tego, czy znajdowała się tuż obok, czy setki kilometrów stąd. Wszystkie zdjęcia opowiadały historię jej życia, pokazywały momenty radosne i te trudniejsze, a cytaty umieszczone na ścianach odkrywały wszystko to, co trzymała głęboko w sercu. Było po prostu pięknie.
-Może chcesz wysłuchać jakiejś historii ze zdjęcia? – spytała wyrywając mnie z przemyśleń
-Co…-urwałem zaskoczony, niczym złodziej przyłapany na gorącym uczynku, zupełnie, jakbym wstydził się, że kradnę jej wspomnienia- Nie, wystarczająco siedzę ci na głowie- odparłem zakłopotany
-I posiedzisz jeszcze, bo bluza się wiruje- odparła krzyżując ręce na piersi i opierając się o framugę- A podejrzewam, że w złym guście jest dać ci bluzę Andrzeja- dodała po chwili
-Fakt- pokiwałem głową- Nie ma go?- upewniłem się
-Zniknął gdzieś z Kłosem po treningu- wzruszyła ramionami i usiadła na kanapie. Patrzyliśmy na siebie przez moment nieznacznie krępującej ciszy – Podoba ci się?- zapytała nagle
-Tak, bardzo- odparłem oddychając głęboko – Miałaś naprawdę wspaniały pomysł na to mieszkanie. Każde pomieszczenie jest oddzielną historią, a jednocześnie częścią wielkiej powieści. Skoro w przedpokoju są cytaty, tu zdjęcia, to jestem ciekawy, co skrywa sypialnia.
Zakrztusiła się upijanym właśnie łykiem kakao i popatrzyła na mnie wyraźnie rozbawiona. Poczułem, jak moje policzki robią się całkowicie czerwone, miałem ochotę uciec do Meksyku, zmienić nazwisko, pesel i twarz, ale tylko bezmyślnie obserwowałem, jak zwija się ze śmiechu widząc moje zakłopotanie.
-Nie zrozum mnie źle…- zacząłem i sam wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem
-W porządku, mogę pokazać ci sypialnię skoro tak nalegasz – puściła mi oczko
-Droga pani, masz nazbyt brudne myśli- powiedziałem głosem osiemnastowiecznego bogacza
-Paniczu tyś ich powodem- odparła szybko, po czym nastąpiła chwila niezwykle krępującej ciszy. Widziałem, jak się rumieni. Wyglądała wtedy uroczo.
Nagle usłyszałem wręcz zbawienny dźwięk dzwonka do drzwi.
-To Wrona? – spytałem szykując się do ucieczki, jakbym był kochankiem, z którym umówiła się, kiedy jej mąż pracował
-On by wchodził, a nie dzwonił – powiedziała trochę oschle, jakby chciała podkreślić jego rolę w swoim życiu, spychając mnie tym samym poniżej poziomu dna
Po chwili usłyszałem głośny okrzyk radości. Z tego, co zrozumiałem przyjechał jej brat i sam wtedy nie wiedziałem, czy nie wolałbym spotkać tu Wrony. Mimo moich życiowych rozterek chwilę później poznałem owego słynnego Jakuba, ba nawet miałem okazję wysłuchać historii wielkiej przyjaźni trzech facetów i jednej drobnej dziewczyny. Uśmiechałem się grzecznie chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Z sytuacji pełnej niedomówień i różnorodnych domysłów wybawiła mnie Anita przynosząc mi świeżo wypraną bluzę. Chwyciłem ją i czym prędzej wypowiadając krótkie: „Cześć” opuściłem mieszkanie. Kiedy wyszedłem z bloku odetchnąłem z ulgą. Odruchowo pomyślałem o rozmowie z dziewczyną od kawy. Miałem wrażenie, że ciągnie nas do siebie w jakiś przedziwny sposób. Odpychamy się wzajemnie i na nowo zbliżamy. Z wielkim lub małym zdziwieniem muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało. Uniosłem kąciku ust ku górze i skierowałem się w stronę domu. Po drodze minąłem nijakiego Andrzeja W. który posłał mi tylko podejrzliwe spojrzenie, na co ja odpowiedziałem ogromnym uśmiechem. Zmieniane świata trzeba zacząć od siebie, prawda?