sobota, 5 marca 2016

Rozdział 10

On:
Jedyny wolny dzień w tygodniu nie zapowiadał się zbyt fascynująco. Siedziałem na kanapie i oglądałem jeden z ulubionych seriali co jakiś czas popijając  herbatę. Moje plany na resztę dnia bynajmniej nie zakładały podboju świata, chciałem tylko trochę posprzątać w domu. Nie spodziewałem się, że ktoś postanowi zweryfikować celność moich pomysłów wstawiając swoje propozycje. Jeżeli mam być szczery, to kompletnie mi to nie przeszkadzało. Charakterystyczne dźwięki mojego ulubionego ostatnio kawałka przerwały najciekawszy moment oglądanego przeze mnie filmu.
-Piechu, kumplu najlepszy!- zaczął znany mi doskonale głos, którym jeszcze kilka lat temu oznajmił, że nie ma już jedynki
-Nie, Winiarski, nie zwalicie mi się na chatę, jak tydzień temu, żeby pograć na moim PlayStation- odparłem
-My? – zapytał zdziwiony- No co ty, ale do rzeczy. Masz jakieś plany na dzisiaj?
Oto padło pytanie czysto retoryczne. Cokolwiek bym nie odpowiedział, wciągną mnie do jakiegoś szalonego planu.
-Właśnie miałem dzwonić, czy planujecie może podbić świat, bo chętnie bym się przyłączył- uśmiechnąłem się mówiąc te słowa
-Wspaniale- usłyszałem w odpowiedzi- Spotkajmy się pod Niedźwiedziem za godzinę- dodał, po czym automatycznie się rozłączył
Po raz ostatni popatrzyłem na brudne naczynia w zlewie i poszedłem się wyszykować.
***
„Niedźwiedź” to nic innego, jak mała kawiarnia, w której jesteśmy już stałymi klientami. Trzeba przyznać, że robią tu najlepszą kawę w Bełchatowie. Taką, jak ta tutaj Anita mogłaby wylewać na mnie codziennie, chociaż byłoby to ogromne marnotrastwo. Przystanąłem przy budynku, ale nikogo jeszcze nie było. Rozejrzałem się po ulicy. Obok mnie przejechał samochód wyglądający, jak popularny kilka dekad temu „ogórek” wymalowany w barwach Skry i Resovii. Uniosłem brwi do góry nie mogąc wyjść ze zdumienia. Kibice obu klubów raczej nie zawarli traktatów pokojowych i nie wyjeżdżają w Bieszczady na kilka tygodni, więc kto mógłby jeździć czymś takim? Pokręciłem głową z niedowierzaniem i akurat zobaczyłem zbliżających się Winiarskiego i Uriarte, moich aktualnie, chyba najlepszych kumpli, przynajmniej większość czasu spędzamy razem, a kiedy planujemy zrobić coś wybitnie ciekawego, to zawsze dzwonimy właśnie do siebie. Uśmiechnąłem się na ich widok, a oni odwzajemnili mi tym samym, przybiliśmy sobie piątki na przywitanie i już wtedy wiedziałem, że musiało im się bardzo nudzić, jeżeli wymyślili coś tak głupiego.
-Co? – zapytałem zaskoczony, kiedy wtajemniczyli mnie w swój plan- Jesteście nienormalni!
-Posłuchaj, to, że z tamtą dziewczyną nie wyszło, to trudno. Tego kwiatu… sam dokończ. Za pierwszym razem chybiliśmy, przyznaję się. Zeswatanie cię z dziewczyną Wrony, to bardzo zły pomysł, ale rozejrzyj się! Tyle ładnych dziewczyn, na pewno ci jakąś znajdziemy! – przekonywał mnie Winiarski wyraźnie gestykulując
-Naprawdę nie potrzebuję waszej pomocy w tej kwestii, potrafię poradzić sobie sam.
-To jakoś słabo ci idzie, skoro ciągle nikogo nie masz- do rozmowy wtrącił się Uriarte
-Widocznie nie znalazłem jeszcze odpowiedniej dziewczyny – wzruszyłem ramionami
-Dlatego pomożemy ci szukać! – powiedzieli chórem
-Zajęlibyście się swoim życiem, co? – zaczynali mnie już denerwować
-O! tamta jest super! – krzyknął Winiarski i popchnął mnie w stronę uroczej, niskiej blondynki
Zaskoczona i wyraźnie wkurzona moim nieeleganckim zachowaniem popatrzyła na mnie wzrokiem, który mroził krew w żyłach i odeszła, nim zdążyłem wydukać najprostsze: „przepraszam”.
-Zwariowałeś?!- rzuciłem w stronę Michała- Zaraz zaczną pisać, że jakiś wariat chodzi po Bełchatowie- pokręciłem głową
-Wyjątkowo- zaczął Uriarte – zgodzę się z Piechem- dodał uśmiechając się żartobliwie
-W takim razie, może spróbujmy wypatroszyć niedźwiedzia - Winiarski wzruszył ramionami w geście zrezygnowania
Popatrzyliśmy się po sobie z Uriarte, jakbyśmy właśnie dowiedzieli się o powodzi na Saharze, a lekko zdegustowany naszą niedomyślnością Winiarski kazał nam iść za sobą.
Po chwili siedzieliśmy już przy naszym ulubionym stoliku w jakże uroczej kawiarni, a obsługa nawet nie pytała nas o zamówienie, tylko po porozumiewawczym skinieniu głowy zaczęła robić nasz ulubiony, czarny napój.
-Tak między nami, to sądzę, że gdyby nie Wrona, miałbyś tę dziewczynę w garści- odezwał się Uriarte
-Jesteście monotematyczni- zaśmiałem się jednocześnie czerwieniąc się na wspomnienie o Anicie
-Jak się mówi A, to trzeba powiedzieć też B- odparł Winiarski – No, ale jak to mówią dziewczyna to stan przejściowy – tym razem wszyscy z nas uśmiechnęli się szeroko
-Znają się od lat, wątpię, żeby to było chwilowe- powiedziałem po chwili
-Skąd o tym wiesz? – spojrzeli na mnie podejrzliwie
-Byłem u niej któregoś dnia- uśmiechnąłem się zawadiacko widząc ich miny
-Chyba nie chcesz odbić dziewczyny Andrzejowi…- wydukał Michał
-Nie mieszam się w cudze związki, spokojnie – dodałem i upiłem łyk przyniesionej chwilę wcześniej kawy – A teraz zajmijmy się czymś, co nie jest szukaniem mi miłości życia
Nastąpiła chwila ciszy między nami, każdy myślał, co moglibyśmy robić przez kolejne kilka godzin, skoro pierwsza propozycja spotkała się z moim odrzuceniem. Być może uspokoiłem ich wspominając o wizycie u Anity albo wręcz przeciwnie zaczną nosić apteczkę na spotkania ze mną, na wypadek, gdyby Wrona chciał zmiażdżyć mi nos. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-A może ta w szatynka w rogu?- zaczął znowu Uriarte

-W kinie grają świetny thriller- udałem, że nie słyszę Nico – Poradzę sobie- dodałem, jednak odpowiadając na jego zaczepkę – A Wrona nie powinien zmiażdżyć mi nosa, bo co do jego dziewczyny nie mam absolutnie żadnych planów- pokręciłem głową dopijając ostatni łyk kawy i wstałem, by zapłacić.

Ona:
 - Nie patrz, nie patrz – Kuba mnie nawigował. – Ooo… możesz otworzyć oczy.
 - Chłopaki, ja was… - przerwałam wpół zdania. – Co. To. Jest?
 - To moja droga – zaczął prezentację Karol – jest nasz ogórek, którym to będziemy jeździć na nasze eskapady!
 - Zrzuciliśmy się na niego i oto jest – powiedział Andrzej.
 - Udało nam się go przerobić, naprawić i w ogóle – dodał Kuba. – Jest idealny na nasze podróże.
 - Super – uśmiechnęłam się. – W takim razie przejedziemy się?
 - Jasne – Karolek zamachał kluczykami. – Ja prowadzę!
Zaraz też jechałam przez Bełchatów najdziwniejszym wozem na świecie. Cały był w barwach Resovii i Skry. Kolory przez siebie przechodziły i naprawdę nieźle to wyglądało. Do tego gdzieś na drzwiach była wypisana nasza sentencja „Dojdziesz tam, gdzie chcesz, a nie tam gdzie masz granice”. Można powiedzieć, że było to nasze hasło przewodnie jeśli chodzi o podróże. Nie mieliśmy ograniczeń. Zwiedziliśmy dwie trzecie świata autostopem. Byliśmy już w obu Amerykach, Australii i części Azji. Nawet jeden dzień byliśmy w Korei Północnej. Tylko w ambasadzie polskiej, ale to nic. Najlepiej czułam się w Peru i Japonii, choć nie chciałabym tam mieszkać. Polska to mimo wszystko moja ojczyzna i moje miejsce. Osobiście dałabym jeszcze dwa napisy: „Dom masz tam, gdzie masz serce” i „Nie ważne gdzie, ważne z kim”. Jednak z moich rozmyślań wyrwał mnie Andrzej.
 - Co u ciebie robił Piechocki? – spytał podejrzliwie.
 - Nie Piechocki, tylko Kacper – powiedziałam. – Znowu zalałam mu bluzę kawą i mu ją uprałam, a on czekał aż to zrobię. W sensie pralka, nie ja, ale to nie ważne.
 - Tylko to? – uniósł brwi.
 - Kuba, zamorduję cię, jeśli jeszcze raz przez twoje gadanie będę przesłuchiwana – zaśmiałam się. – Tak Andrzejku, tylko po to.
 - O czymś nie wiem? – spytał brat.
 - Nie, w sumie nie – powiedziałam. – Andrzej nie przepada za Kacprem i tyle.
 - Mam prawo go nie lubić! – potrząsnął głową środkowy.
 - Masz, masz – zaczął Karol. – Ale czym to jest uzasadnione?
 - I ty Brutusie! – zakrzyknął.
 - Nie krzycz na kierowcę! – parsknął brat. – A ty Kłos, skup się na drodze.
 - Nie naskakujcie na niego! – zaśmiałam się. – Nie martw się Karolku, ja cię obronię!
 - Tobie jednej na mnie zależy – zaczął rzewnie mówić Karol. – Nie mogę mieć do nich za grosz zaufania, za grosz!
 - Takie życie – parsknął Andrzej.
 - Nie fochaj się – upomniał go brat. – Kacper to tylko jej znajomy.
 - Zaczynasz mądrze gadać – pokiwałam głową. – Ile masz zdjęć?
 - W sensie z dziś? – uśmiechnął się. – Już całkiem sporo. W tym tego całego Kacpra.
 - Uwielbiam twoje zdjęcia z zaskoczenia – przytuliłam go. – Tylko po co?
 - Bo ma niezłe rysy – odparł Kuba. – Oczywiście nie tak szlachetne jak Andrzej.
Parsknęłam śmiechem. Taka właśnie była nasza przyjaźń. Dogryzanie, złośliwości, żarciki, cięte riposty… i chyba to było najcudowniejsze.
 - Andrzej? – spytał brat.
 - Co? – spytał zainteresowany.
 - Obiecaj mi jedno, ok? – powiedział. – Jeśli zerwiecie – tu popatrzył na nas – nie róbcie dwóch frontów. Chcę, żeby nasze eskapady się odbywały.
 - Spoko – powiedział Andrzej z uśmiechem. – A ty Anita?
 - Zawsze możecie na mnie liczyć – uśmiechnęłam się. – Gdy zerwiemy, tak jakby nie było tego okresu!
 - Amen – dodał Karol ze śmiechem.

1 komentarz:

  1. Tak długo czekałam na ten rozdział. Jest cudowny i piszcie dalej bo uwielbiam to czytać.

    OdpowiedzUsuń