sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 1

Ona:
Nieopatrznie lub specjalnie Karollo zostawił mi klucz do swojego mieszkania. Szczwany z niego lis. Cóż, na to nic poradzić niestety nie mogłam. Obiecałam sobie trzymać się z dala od ,,Energii". Do siatkówki już dawno mnie nie ciągnęło. Ale wracając do tematu. Niewiele myśląc weszłam do kuchni i się załamałam. Pomieszczenie wyglądało jak pobojowisko. Cóż było robić, zakasałam rękawy i wzięłam się za sprzątanie. Po półtorej godziny było porządnie wysprzątane. Zajrzałam do lodówki i zobaczyłam tylko światło. Trzeba chyba uratować chłopaków od śmierci głodowej. Zaraz też poszłam do najbliższego sklepu po składniki. Chłopaki będą za parę chwil, akurat usmażę naleśniki.
I tak też było. Jak tylko Karol wszedł zawołał:
- Cóż tak niebiańsko pachnie?
- Nie pamiętasz moich naleśników? - obruszyłam się.
- Teraz pamiętam - uśmiechnął się. - Jak tylko wyjdę spod prysznica to pójdę po Wronkę.
Uśmiechnęłam się do siebie. Zawsze razem. I jak mieszkali w Warszawie to jeszcze mój brat. Później my przeprowadziliśmy się do Rzeszowa i kontakt był mocny, ale to nie było to samo. Uśmiechnęłam się do wspomnień.  Nie wiem czemu, ale Karol i Andrzej zawsze byli po mojej stronie. Zawsze mnie ze sobą brali, chociaż Kuba był przeciwko temu.
- Cóż tak niebiańsko pachnie? - Wrona.
- Ciągle gadacie to samo - prychnęłam śmiechem.
- Przyjaźń Mała Księżniczko, przyjaźń - posłał mi swój rozbrajający uśmiech.
- Siadajcie już i jeść - powiedziałam.
- A ty? - spytał Kłos. Oczywiście wszedł w samych bokserkach i z mokrymi włosami. - Jak my zjemy nic nie będzie.
- Jestem na to przygotowana - powiedziałam. - Słyszałam, że masz dziewczynę Karolku.
- Nie przeczę - uśmiechnął się jak głupi. - Poznasz Olę jutro.
- Jako twoja siostra? - uniosłam brwi.
- A jakże - prychnął. - Zawsze tak robiliśmy.
- Wow, zaskoczyłeś mnie - powiedziałam. - Tyle lat, a ja ciągle słyszę to samo.
 - Przyjaźń, Mała Księżniczko, przyjaźń - uśmiechnął się środkowy. - Poza tym, jeśli ona nie zaakceptuje mojej siostry i najlepszej przyjaciółki w jednym, to sorry Winetou!
 - A ja nie mam tego problemu - wzruszył ramionami Andrzej. - Tak w ogóle Karolku. Jesteś w towarzystwie damy, więc może się ubierzesz.
 - Jej to nie przeszkadza - prychnął. - Prawda.
 - Tak - odparłam. - Po pierwsze się przyzwyczaiłam, po drugie to twoje mieszkanie, a łaź sobie jak chcesz!
W odpowiedzi usłyszeliśmy prychnięcie Wrony. Zaraz się przestanie boczyć. Taki już jest.
 - A zrobisz jeszcze naleśników? - pyta Kłos, gdy wszystkie wylądowały już w ich żołądkach. Prawdopodobnie z dżemem i nutellą.
 - Wiesz, jak kupisz składniki, oddasz mi klucze do domu... - powiedziałam. - To się pomyśli.
 - A no tak! - palnął się w czoło. - Klucze! Wybacz Mała Księżniczko, przez przypadek dałem ci niewłaściwie.
 - Jak to był przypadek to ja jestem Angelina Joli - powiedział cicho Wrona. Wiedziałam.
 - Oddawaj klucze, to za tydzień zrobię wam naleśniki! - odparłam.
 - Jesteś kochana - Kłos rzucił mi dźwięczący pęk. - Tylko pamiętaj, że będziemy cię odwiedzać!
 - O matko, za jakie grzechy? - jęknęłam ze śmiechem.
 - Za wszystkie - odparli razem środkowi.
Poszłam do siebie ze śmiechem. Faktycznie było naprzeciwko. Cóż, czas zacząć się rozpakować. Może zadomowię się tu za jakiś czas. Na razie włączę telewizor i zasnę na kanapie. Dzień jak co dzień. Wykłady mam dopiero o jedenastej.
On:
Po chwili wszedłem do sporego budynku, w którym od teraz miałem spędzać większość mojego czasu. Przywitał mnie przyjemny zapach, prawdopodobnie jednego z odświeżaczy znanej firmy. Wolałem pójść do szatni, kiedy nikogo już tam nie będzie, więc udałem się jeszcze załatwić papierkową robotę. Otworzyłem duże, drewniane drzwi, aby chwilę potem zobaczyć dobrą znajomą ojca.
-Kacperku! Jak ty wyrosłeś! – krzyknęła
Przypominała nielubianą, nachalną ciotkę z drugiego krańca świata, która przyjeżdża po 20 latach, żeby orzec, że nie zatrzymałeś się w rozwoju. Dyskretnie przewróciłem oczami.
-Miło panią widzieć- uśmiechnąłem się promieniście
-W jakiej sprawie przychodzisz? – spytała wpatrując się we mnie, niczym w figurę woskową
-Muszę jeszcze podpisać parę papierów.
-Och tak, ale możesz zrobić to po treningu. Ważne, żeby w ciągu tego tygodnia – mówiąc podawała mi kartki, jakby sama sobie nie wierzyła. Pamiętam, jak tatuś przynosił cię tutaj na rękach, jaki dumny był – uśmiechnęła się przesadnie wskazując mi, gdzie mam podpisać – Myślałam sobie, że kiedyś przyjedziesz tu, jako wspaniały siatkarz i nie pomyliłam się! Jesteś, jak dziecko tego klubu.
-Bez przesady, ale dziękuję – mruknąłem
Nagle usłyszałem, że drzwi za mną otwierają się. Ktoś wszedł do środka. Zakląłem pod nosem, kiedy do moich uszu dotarł głos młodego mężczyzny, ale chwilę potem wyprostowałem się i spojrzałem mu głęboko w oczy. Nie mogę pokazać, że się boję. Zobaczyłem przed sobą jednego z Argentyńczyków. Nie wyglądał, jakby chciał mnie zabić, wręcz przeciwnie. Przywitałem się z nim i wyszedłem z pomieszczenia. Wolnym krokiem poszedłem do szatni. Była pusta. Odetchnąłem z ulgą, znalazłem swoją  szafkę i zacząłem się przebierać. Właśnie miałem wychodzić, kiedy drzwi otworzyły się, a moim oczom znów ukazał się ten sam mężczyzna.
-Nie będziesz miał łatwo – pokręcił głową
Wzruszyłem ramionami, ale nic nie powiedziałem. Co niby chciał usłyszeć?
-Możesz na mnie liczyć –dodał po chwili, czym wprawił mnie w osłupienie – Układy rządzą tym światem. Mógłbym się na ciebie obrazić, ale siatkówka, to gra zespołowa i potrzebujemy cię.
Pozostawał niewzruszony, kiedy to mówił. Zupełnie, jakby było to coś normalnego. Ocenił mnie, jako intruza, którego musi tolerować, ale mam wrażenie, że w jego życiu wydarzyło się coś, co nie pozwala mu mnie zupełnie skreślić.
-Dzięki – powiedziałem i wyszedłem z szatni
W drodze na halę zastanawiałem się, czy to, co przed chwilą usłyszałem było jakimś układem między całą drużyną, czy też subiektywną opinią Uriarte. Wiedziałem, że na odpowiedź nie będę musiał czekać zbyt długo.
***
Kiedy wszedłem na halę wszystkie rozmowy ucichły, a ponad dwadzieścia par oczu zaczęło się we mnie wpatrywać zupełnie, jak znajoma ojca z kierownictwa. Poważnie zastanawiałem się, czy ktoś nie wyciął mi głupiego żartu i nie napisał na moim czole obraźliwego słowa.
-Witamy –odezwał się trener
Byłem mu naprawdę wdzięczny, bo sytuacja zrobiła się dosyć niekomfortowa.
-Na początku omówimy cele na nadchodzący sezon –odchrząknął – Chociaż myślę, że dla każdego z was są jasne. Final Four, obrona tytułu w Polsce- popatrzył na nas z pełną powagą
Czułem niechętne spojrzenia na sobie i byłem naprawdę zły. Rozumiem, że ich kolega został potraktowany w prostacki sposób, ale miałem grać w drużynie Mistrza Polski, chyba mogliby zdobyć się na odrobinę profesjonalizmu. Skarciłem się za tę myśl. Uczucia wirowały we mnie, jak w kalejdoskopie. Złość, wstyd, zawód przybierały na sile. Wreszcie usłyszałem głos trenera, który informował ,że oficjalnie zaczynamy pierwszy trening w nowym sezonie. Już na początku byłem obiektem lekkich, kąśliwych uwag, ale ignorowałem je i starałem się pokazać, że jestem właściwym człowiekiem, na właściwym miejscu. Tak minęło mi trzy godziny.
***
W szatni, niby przypadkiem ktoś opowiadał komuś o aferze korupcyjnej, śmiał się z żartów o bogaczach. W pewnym momencie nie wytrzymałem.
-Wiem, że jesteście wściekli i naprawdę was rozumiem, ale gramy w drużynie Mistrza Polski, więc chyba możemy zdobyć się na odrobinę profesjonalizmu i chociaż udawać, że się tolerujemy – popatrzyłem na resztę drużyny – Pewnie was to nie interesuje, ale o całej sprawie dowiedziałem się  po fakcie, kiedy nie mogłem nic zrobić  -dodałem ciszej – Siatkówka jest niestety sportem drużynowym i w pojedynkę nic nie wygramy.
Popatrzyli na mnie przez chwilę. Niektórzy kiwali głowami, ktoś się nawet odezwał. Przynajmniej jedną sprawę mamy załatwioną.

2 komentarze:

  1. Jak na pierwszy rozdział to dużo się dzieje :) ale jak najbardziej podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada! Już od pierwszego rozdziału sporo się dzieje, co mnie bardzo cieszy! :)
    Pozdrawiam!
    http://pelniawyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń