Ona:
Miesiąc
później:
- Nie
wiem, czy chce mi się iść – powiedziałam Andrzejowi. – Wolałabym zostać na
kanapie, w domu, przed telewizorem…
-
Anitko, wszyscy przychodzą. Z dziewczynami – zaczął jęczeć. – Chyba nie
wystawisz mnie na pośmiewisko.
-
Zastanowię się – naburmuszyłam się. – Cześć.
Poszłam do siebie. Nie chciało mi się
siedzieć z Andrzejem. Miałam trochę gorsze dni i naprawdę nie chciało mi się
iść na tą imprezę. Trzasnęłam drzwiami, ale chyba nie zauważył. Warknęłam tylko
wściekła i znów trzasnęłam (tym razem swoimi drzwiami). Położyłam się na łóżko
i odetchnęłam spokojnie. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddychać.
- Już
nie jesteś zła? – wszedł po chwili Andrzej.
-
Ciągle jestem – prychnęłam.
- No
nie daj się prosić – zrobił minę zbitego psa.
- Jak
będę żałować, to oberwiesz! – prychnęłam.
***
Byłam na tej cholernej imprezie już dłuższy
czas. Na razie było znośnie. Rozmawiałam z resztą partnerek siatkarzy. Niestety
Andrzeja zagarnął mi Kłos, ponieważ Ola zachorowała. Nie jestem pewna, czy
delikatna, letnia sukienka była odpowiednia, ale razem z moją nową dżinsową
kurtką wyglądała idealnie. Nie mogłam doczekać się aż ją założę, więc to
zrobiłam.
Nagle go zauważyłam. Kacper. Przyszedł z
jakąś dziewczyną. Ładna, przykuwa spojrzenia kolegów. Uśmiechnęłam się pod
nosem i wróciłam do rozmowy z dziewczyną Uriarte.
***
- … to
po co mnie brałeś! – prychnęłam rozzłoszczona i odeszłam na kanapę.
Andrzej oczywiście siedział z kolegami i nie
dało się go wyciągnąć na parkiet. Siadłam wkurzona i zła. Choć to pewnie to
samo. Nie miałam z kim gadać, bo reszta albo sobie gruchała, albo tańczyła.
Andrzej, odpowiesz mi za ten najgorszy wieczór w tym mieście! Mimo to, było
ładnie. Łagodne światło ulic wlewało się do mieszkania, a kolorowe światła
przydawały jakiegoś innego wymiaru temu mieszkaniu. Delikatne zarysy postaci,
cienie, które miały więcej gracji niż ich właściciele.
Jednak w tym momencie coś innego przykuło
moją uwagę. Blond czupryna rozglądająca się po całym mieszkaniu. W tym świetle
wyglądał jak aniołek. Światło oświetlało go, w taki sposób, że nie widziałam
wyrazu jego twarzy. Gdy zaczął się zbliżać uśmiechnęłam się. Jednak nie
odezwałam. Niech się pomęczy.
-Nie wydaje ci się zabawne, że rozmawialiśmy
ze sobą już dwa razy, a wciąż nie znamy swoich imion? – prychnęłam w głowie. Ja
znałam jego imię.
-Może po prostu podświadomie wiemy, że
jeszcze się spotkamy, więc mamy czas? – popatrzyłam delikatnie w jego kierunku.
Może ten wieczór nie jest aż tak bardzo stracony?
-Tym razem to ja wyleję na ciebie kawę? –
spytał.
-Ile razy mam cię za to przepraszać? – matko,
ile można wypominać JEDNĄ rzecz.
-Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało,
przepraszam – powiedział – Ale mam na sobie tę samą koszulę, gdybyś chciała się
wyżyć.
Moja ręka mimowolnie powędrowała do kubka.
Nim zdążyłam przemyśleć sprawę, mój napój wylądował na koszuli Kacpra. Wolałabym,
żeby tu siedział Andrzej.
-Przecież żartowałem! –krzyknął, a w naszą
stronę zwróciły się oczy kilku obecnych.
-Przecież wiem – uśmiechnęłam się ze złośliwą
satysfakcją. Nie będę miła… ciągle.
Posłał mi spojrzenie pełne nagany.
-Anita – wyciągnęłam rękę.
Widziałam, że był wściekły. Jednak po chwili
się opanował, wziął wdech i…
-Kacper – odwzajemnił uścisk.
-Poczekaj, wytrę ci to – sięgnęłam po
serwetkę.
-Nie trzeba – zaczął, ale co mnie to –
Wystarczy.
Udał się w stronę łazienki. Zauważyłam jego
wzrok. Patrzył na tą swoją dziewczynę. Facu nie spał, korzystał z okazji. Żal
mi się zrobiło Kacpra, więc podreptałam cicho za nim. Andrzej i tak nie
zauważy. Pomyślałam chwilę i zapukałam.
Spotkałam się z wymownym spojrzeniem libero.
Rzadko kto patrzył mi prosto w oczy.
-Przepraszam? – stwierdziłam, że pytanie
będzie lepsze niż oznajmienie.
-Myślisz, że tak łatwo ci wybaczę? – spytał.
-Owszem – pewność siebie ze mnie
promieniowała chyba. Ale czasem taka już byłam,
Znów tak uroczo się uśmiechnął. Najpierw do
góry szedł prawy kącik, a potem lewy. Skrzyżował ręce. I patrzyliśmy się na
siebie. Ot tak, po prostu. Zaczynałam go lubić, ale niech nie liczy na taryfę
ulgową.
-Twój chłopak będzie się o ciebie martwił – powiedział
po chwili, a mnie dopadła mała fala wściekłości.
-Aktualnie w to wątpię, tak, jak w tęsknotę
twojej dziewczyny – odparowałam z przekąsem.
-Pewnie masz rację – chyba trochę za ostro to
powiedziałam, bo się zasmucił – Zatańczysz? – dodał po chwili przygaszony.
-Mam nadzieję, że jesteś w tym dobry, bo nie
mam ochoty popsuć sobie tego wieczoru jeszcze bardziej – obdarowałam go jednym
ze swoich bardziej wyjątkowych uśmiechów. Co Andrzej zepsuł, Kacper będzie
naprawiał. Przynajmniej dziś.
On:
Moje życie było ostatnimi czasy bardzo nudne, toteż
niezwykle ucieszyłem się na wieść o nadchodzącej imprezie u Conte.
Kilka dni wcześniej:
-Masz jakieś plany na sobotę? – Facundo zatrzymał mnie, gdy
wychodziłem z hali
-Raczej nie- zastanowiłem się
-No tak, po co pytam- przewrócił oczami
Wykrzywiłem usta lekko urażony. Miałem wrażenie, że
Argentyńczyk wbił właśnie mały sztylecik w moje serce. Musiał zauważyć moją
reakcję, bo przez chwilę milczał.
-Oj tam, wiesz, o co chodzi- podrapał nerwowo tył głowy –Robię
imprezę, mam nadzieję, że przyjdziesz. Większość będzie z dziewczynami- puścił
mi oczko – Raczej nie muszę tłumaczyć. Do zobaczyska! –uniósł dłoń wysoko w
geście pożegnania
***
Naszej drużynie powodzi się naprawdę dobrze, ale wiadomo, że
człowiek nie jest robotem. Po wielu tygodniach ciężkiej pracy potrzebuję
rozrywki. Należy mi się za wczorajszą wygraną. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Jedynym problemem był fakt, iż nie miałem z kim iść na imprezę do Conte.
Rozmawiałem o niej z Zosią, ale raczej w formie żartu. Tak bardzo chciałbym,
żeby przyjechała. Pragnę przytulić ją do siebie, odetchnąć zapachem jej
delikatnych włosów, poczuć ciepło wypełniające moje ciało, kiedy tylko ją
widzę. Jestem tchórzem. Ilekroć myślę o niej, tyle razy dochodzę do podobnych
wniosków, zapomnieć też nie potrafię. Upiłem łyk wody i pokręciłem głową.
Udałem się do swojego pokoju, żeby wybrać odpowiedni strój na wieczór. Zależało
mi na tym, żeby dobrze wyglądać. Wyciągnąłem swoją najlepszą koszulę w kratę.
Odruchowo pomyślałem o dziewczynie od kawy. Zaśmiałem się pod nosem. Po plamie
nie było już śladu, ale zastanawiałem się, czy dzisiaj także zaleje moje
ubranie jakimś napojem. Jestem pewien, że przyjdzie z Wroną. Doskonale pamiętam
jego pełne nienawiści spojrzenie, kiedy rozmawiałem z dziewczyną. Możliwe, że
dzisiaj wreszcie poznam jej imię. Byłoby miło, gdyby widniała w mojej głowie
pod jakąś specjalną nazwą, chociaż „dziewczyna od kawy” bardzo mi się podoba.
Nałożyłem koszulę i właśnie zaczynałem ją zapinać, kiedy usłyszałem pukanie do
drzwi. Pomyślałem, że to któryś z chłopaków, więc otworzyłem je nie
przejmując się faktem, iż część mojego torsu wystaje spod materiału. Otworzyłem
drzwi i zastygłem w bezruchu.
-Piechu! – rzuciła mi się na szyję
-Zo-Zośka – wyjąkałem zaskoczony jednocześnie obejmując ją
Przez chwilę staliśmy, niczym dwa posągi. Wtuliłem się we włosy dziewczyny, a jej głowa spokojnie dotykała mojego torsu. Czerwone loki niesfornie
układały się na moim nosie. Czułem, jak głęboko oddycha.
-Tęskniłam niedźwiedziu – uśmiechnęła się spoglądając mi
głęboko w oczy
-Wypraszam sobie, moja figura jest w porządku.
Przekręciła głowę na bok, a jej niebieskie tęczówki
błyszczały, niczym letnie, nocne niebo.
-Cieszę się, że przyjechałaś, nie spodziewałem się- westchnąłem
rozkładając ręce
-Nie mogłam pozwolić, żeby mały Kacperek stał się pośmiewiskiem
w drużynie, bo przyjdzie na imprezę bez dziewczyny.
-Poradziłbym sobie.
-W takim razie, gdzie jest twoja wybranka? –założyła ręce spoglądając
na mnie
Zrobiłem minę smutnego chłopca i wzruszyłem ramionami.
Zaśmiała się serdecznie.
-Pokaż mi gdzie jest łazienka, muszę być najpiękniejsza-
puściła mi oczko- A przy okazji załatw jakieś żelazko – popatrzyła na moją
koszulę z niesmakiem
***
-Cześć!- rozbawiony gospodarz otworzył nam drzwi- Wchodźcie –
spojrzał na nas z ogromnym zaskoczeniem
Kiedy Zosia pewnym krokiem weszła w głąb mieszkania, Conte
poklepał mnie w ramię.
-Nie wiem, gdzie znalazłeś taką dziewczynę, ale jeżeli
poczuje się samotna, to wujek Facundo będzie na miejscu – powiedział wpychając
mi piwo do ręki
Nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć odszedł kręcąc biodrami,
jak profesjonalna tancerka. Z dumą i niemałą pewnością siebie upiłem pierwszy
łyk procentowego napoju i wszedłem w głąb mieszkania. Widziałem zazdrosne spojrzenia
chłopaków z drużyny, kiedy Zosia całowała mnie w policzek. Muszę przyznać, że
perfekcyjnie odgrywała swoją rolę. Rozejrzałem się po mieszkaniu i zobaczyłem
najbardziej interesującego mnie gościa- dziewczynę od kawy. Wyglądała naprawdę
ładnie. Zwiewna sukienka idealnie
podkreślała jej szczupłą figurę, a jasna, jensowa kurteczka dopełniała
kompletu. Odwróciłem wzrok. Być może później porozmawiam z nią przez chwilę.
Teraz postanowiłem dobrze się bawić, nic więcej.
***
-Fantastycznie odgrywasz swoją rolę – prawie wykrzyczałem
podczas tańca
-Z tobą, to sama przyjemność.
Uśmiechnąłem się lekko. Kątem oka widziałem Conte, który już
zbliżał się, żeby odbić mi partnerkę. Po kliku godzinach podrygiwania w rytm
muzyki i paru drinkach byłem naprawdę zmęczony, poza tym powinienem pozwolić
jej bawić się nie tylko ze mną, postanowiłem więc, że nie będę zbytnio
protestował. Zosia zdawała się być niezwykle zadowolona, kiedy zostawiałem ją w
objęciach Facundo. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zauważyłem, że siedzi na kanapie w rogu zupełnie sama. Dwa razy nie trzeba było mi powtarzać. Po chwili byłem już obok dziewczyny. Na mój widok uśmiechnęła się, ale nic nie
powiedziała. Być może liczyła, że to ja zacznę rozmowę, albo uznała, że nie
powinniśmy wdawać się w zbyt grzecznościowe frazesy.
-Nie wydaje ci się zabawne, że rozmawialiśmy ze sobą już dwa
razy, a wciąż nie znamy swoich imion?
Popatrzyłem na nią. Wpadające przez okno światło księżyca
oświetlało kawałek skąpanej w ciemności, delikatnej twarzy dziewczyny. Piękną
grę światłocieni przerywały dyskotekowe światła.
-Może po prostu podświadomie wiemy, że jeszcze się spotkamy,
więc mamy czas? – odpowiedziała uśmiechając się lekko
-Tym razem to ja wyleję na ciebie kawę? –spytałem unosząc
brew ku górze
-Ile razy mam cię za to przepraszać? – wyczułem w jej głosie
zażenowanie
-Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało, przepraszam- odparłem-Ale
mam na sobie tę samą koszulę, gdybyś chciała się wyżyć.
Nim zdążyłem zaprotestować ciemny, gazowany napój wylądował
prosto na moim ubraniu.
-Przecież żartowałem! –krzyknąłem tak, że kilka osób
spojrzało w naszym kierunku
-Przecież wiem –uśmiechnęła się złośliwie
Spojrzałem na nią z oburzeniem.
-Anita – podała mi dłoń
Zmrużyłem oczy. Byłem na nią wściekły i mógłbym odejść bez słowa, ale moje dobre wychowanie nie pozwalało mi na to.
-Kacper –uścisnąłem rękę dziewczyny
-Poczekaj, wytrę ci to –wzięła do ręki serwetkę
-Nie trzeba- powiedziałem, ale ona zupełnie mnie zignorowała
– Wystarczy –dodałem po chwili udając się w stronę łazienki. Kątem oka
zauważyłem Facundo, który w najlepsze flirtował z Zosią. Wyglądali, jakby mieli
się zaraz pocałować. Nie chciałem tego oglądać, więc szybko odwróciłem wzrok.
Wszedłem do sporego pomieszczenia, w którym znajdował się
prysznic i umywalka. Spojrzałem w lustro i usłyszałem pukanie do drzwi. Po
chwili weszła do środka i spojrzała mi w oczy, a ja uniosłem brew ku górze.
-Przepraszam? –bardziej spytała, niż odparła
-Myślisz, że tak łatwo ci wybaczę?
-Owszem– odparła pewnie
Uniosłem kącik ust, ku górze i założyłem ręce na piersiach.
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie bez jakiegokolwiek skrępowania.
-Twój chłopak będzie się o ciebie martwił – przerwałem ciszę
-Aktualnie w to wątpię, tak, jak w tęsknotę twojej
dziewczyny.
-Pewnie masz rację – odparłem czując, jakby moje serce
ponownie przeszywał sztylet – Zatańczysz? –spytałem zrezygnowany
-Mam nadzieję, że jesteś w tym dobry, bo nie mam ochoty
popsuć sobie tego wieczoru jeszcze bardziej- uniosła kącik ust ku górze
Świetny, świetny i jeszcze raz świetny! No i zapomniałam dodać, że... świetny!
OdpowiedzUsuńWrona w tym opowiadaniu nie jest moim ulubieńcem.
Za to Kacper taaaaak! :D
Dawaj szybko nowy i zapraszam do mnie -----> never-ever--give-up.blogspot.com :D
Pozdrawiam :*