sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 4

On:
Kilkukrotnie zamrugałem oczami w nadziei, że rażące światło przestanie być nieznośne, a ja zdam sobie sprawę, gdzie jestem. Coś uwierało mnie w plecy, moja noga znajdowała się nienaturalnie wysoko i do moich uszu docierało rytmiczne chrapanie. Podniosłem głowę jedynie na chwilę. Przeraźliwy ból przeszył moją czaszkę. Położyłem ręce na twarzy.
-Wstawać lenie! – usłyszałem krzyk
-Nie masz serca, idioto! – odpowiedział ktoś
Do tego, po pokoju rozniósł się chór, zawodzącego: „Moja głowa”. Ponownie postanowiłem się podnieść. Leżałem na ręku Wlazłego jednocześnie trzymając nogi na plecach Wrony. Faktycznie się wczoraj zaprzyjaźniliśmy. Czym prędzej podniosłem się z kanapy i rozejrzałem po pokoju. Reszta chłopaków rozłożona była w różnych dziwnych pozycjach po pomieszczeniu. Wszyscy zgodnie trzymali się za głowy.
-Wstawać i spadać stąd! – krzyczał Włodarczyk  -Nie mam całego dnia.
-Stary, daj żyć – Wrona wyglądał naprawdę nieciekawie
Zdecydowanie potrzebowałem kawy. Jako iż nie miałem szansy na napicie się tegoż cudownego napoju tutaj postanowiłem pójść do najbliższego miejsca, gdzie mogę go dostać. W portfelu powinienem mieć jeszcze trochę pieniędzy, o ile nie przepuściłem wczoraj wszystkiego na wysokoprocentowe wytwory barmana. Wstałem, założyłem kurtkę i krzycząc coś na pożegnanie wyszedłem z mieszkania Kłosa. Skierowałem się w stronę popularnego Fast fooda. Otworzyłem drzwi i usiadłem przy jednym ze stolików. Chwilę później obok znaleźli się Conte i Uriarte. Usłyszawszy zachcianki kolegów poszedłem złożyć zamówienie. Niestety drogę zagrodziła mi dziewczyna z kawą. Nim się obejrzałem czarny wywar, którego tak bardzo pragnąłem wylądował na mojej koszuli, a gorąco uderzyło w klatkę piersiową.
-Sorry – usłyszałem, co tylko mnie rozwścieczyło, bo irytowało mnie, gdy ktoś zapominał, że w naszym języku mamy równie piękny odpowiednik tego angielskiego słowa.
-Patrz, jak chodzisz – odburknąłem
Ona odeszła, a ja zostałem z wielką plamą. Typowa historia miłosna, niczym z niskobudżetowego filmu dla zdesperowanych kobiet. Westchnąłem głęboko, podjąłem marną próbę wyczyszczenia zabrudzenia i ponownie stanąłem w kolejce.

***
Kiedy Facu udał się w stronę toalet zapytałem:
-Właściwie dlaczego mi pomagasz?
Nastała chwila niezręcznej ciszy, a odpowiedź ciążyła między nami.
-Nie jestem gejem, spokojnie – zaśmiał się
Nim zdążyłem otworzyć usta dodał:
-Wiedziałem, że o to zapytasz, ale spokojnie. – upił łyk kawy – Lubię piękne kobiety, szybkie samochody i dobre whisky – uśmiechnął się
-Nie myślałam o tym – pokręciłem głową lekko zszokowany
-Akurat. Powiedzmy, że w jakiś sposób cię rozumiem i tyle powinno ci wystarczyć – wstał od stolika i po prostu wyszedł.
Czasami faceci są bardziej skomplikowani, niż kobiety.

Ona:
 - Anita – usłyszałam głos Kłosa. – Co ty tu jeszcze robisz?
 - Jak to co? – spytałam rozespana. – Próbuję spać.
 - Ale jest wpół do dziewiątej! – powiedział.
 - COOOOO!? – wrzasnęłam na pół Bełchatowa.
Więcej nie było mi trzeba. Chwała Ci Boże za Kłosa w moim mieszkaniu. Później dowiem się czego chciał. Na razie muszę zdążyć na autobus!
Szybko wciągnęłam jeansy i pierwszą uprasowaną bluzkę. Na to bluzę, na nogi schodzone trampki i sprint na przystanek. Na moje szczęście autobus właśnie zajechał. Odpowiedni. Jeszcze raz chwała Ci Boże, tym razem za kartę miejską. I brak potrzeby martwienia się o bilet. Gdy dojechałam do odpowiedniego przystanku zostało mi jeszcze piętnaście minut. Chyba zdążę do Maca na kawę i może sałatkę. Brak śniadania dawał mi się lekko we znaki.
Na moje szczęście (chyba Ktoś tam na górze mnie lubi) nie było kolejki. Szybko poszło również zamówienie. Zaraz też w ręku miałam ciepłą kawę (która więcej miała wspólnego z mlekiem niż kawą) i wcinałam sałatkę. Na moje nieszczęście nie patrzyłam pod nogi i niestety moja kawa wylądowała na koszuli jakiegoś chłopaka.
 - Sorry – powiedziałam i zobaczyłam godzinę. – O kur… – nie dokończyłam.
 - Patrz jak chodzisz – zbulwersował się tamten.
 - Chętnie bym się pokłóciła, bo jestem w tym mistrzem, ale niestety spieszę się na zajęcia – powiedziałam i pędem popędziłam w stronę uniwersytetu. Na aulę wpadłam idealnie. Gdy tylko siadłam wszedł profesor Marcinek. I jak to w jego zwyczaju, zamkną aulę na klucz ze słowami:
 - Lepiej być trzy godziny wcześniej, niż o minutę za późno. Kto to powiedział?
I tak potoczyły się wykłady o czystej ekonomii. Dzisiejsze hasło: „Czy każdy pieniądz to naprawdę czas?”. Nie pytajcie.

***
 - Co tak właściwie robiłeś u mnie rano? – spytałam Karola, gdy tylko pojawił się u mnie po treningu.
 - Aaa… w sumie… – zaczął się jąkać. – Chciałem cię o czymś uprzedzić.
 - O czym? – uniosłam brwi.
 - No… bo… Andrzej wycisnął ode mnie co powiedział, jak się upił – zwiesił głowę Kłos.
 - Ty to pamiętasz, a on nie? – zdziwiłam się lekko.
 - Na mnie procenty działają wolniej – powiedział.
 - Nie procenty, tylko promile – powiedziałam. – Najwyższa dawka jaką do tej pory spożyto to niecałe dwa procent, a dokładniej dziewiętnaście promili z kawałkiem.
 - Matematyczka – prychnął Kłosik.
 - Czyli powiedziałeś Andrzejowi, co on powiedział mi? – tak, logiki w tym mało.
 - Tak – potwierdził.
 - I jak to przyjął? – zainteresowałam się.
 - Spokojnie – stwierdził Karol. – Spytał tylko czy to aby nie czas na trening. Propos, zaraz tu będzie.
 - Więc się zmywaj – poradziłam.
 - Tak chyba będzie lepiej dla naszej trójki – powiedział, po czym wziął ostatniego naleśnika na sucho i wybył z mieszkania. Zaraz też usłyszałam kroki drugiego środkowego.
 - Był Kłos, czy zaraz przyjdzie? – spytał Andrzej.
 - Już spałaszował pół naleśników, więc nie, nie przyjdzie – powiedziałam.
 - Czemu mi nie powiedziałaś? – spytał wbijając we mnie wzrok.
 - Słowa pijanych to myśli trzeźwych Andrzej – odparłam. – Daję ci szansę. Poza tym głupio by wyszło, gdybyś to usłyszał ode mnie.
 - Fakt – położył dłonie na blacie tak, że nachylił się do mnie i nie mogłam odwrócić od niego wzroku. – To czy teraz mogę ci to powiedzieć?
 - Zasadniczo nie musisz mówić – uśmiechnęłam się. – Możesz coś zrobić.
Pocałował mnie. Delikatnie, czule, namiętnie. Czułam jego miękkie wargi na swoich.
 - To co teraz? – spytał, gdy się odsunął.
 - Najpierw powiesz mi co było na treningu – podeszłam do niego. – A potem możemy omówić parę spraw.
 - Na treningu nie było nic spektakularnego – powiedział. – Tylko nasz nowy libero, wiesz ten Kacper miał dziś koszulę w kawie.
 - Jak to w kawie? – spytałam.
 - No, ktoś mu rozlał kawę na koszuli… - powiedział Wrona.
 - Upss… – chyba można mu opowiedzieć dzisiejszy ranek.

1 komentarz:

  1. Świetny blog jak i rozdział :D Od razu kiedy zobaczyłam bohaterów uznałam, że zostaję! Co takiego powiedział Wrona hm? Czekam na kolejny, proszę i informowanie na którymś z moich blogów :) (rozdziału zdecydowanie najcześciej pojawiają się tu ---> never-ever--give-up.blogspot.com) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń