sobota, 1 sierpnia 2015

Rozdział 6

On:
Co drugi „przepyszny” deser lądował na koszulce Wrony, więc nie zdziwiłem się, kiedy zamienił się z Kłosem, a odchodząc posłał mi niechętne spojrzenie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Byłem z siebie dumny. Pokazałem, że jestem facetem i zapewniłem sobie uznanie zespołu, może tylko z wyjątkiem Wrony. Noc faktycznie była długa, bo chcąc, czy nie musiałem zjeść, choć minimalne porcje, a mój żołądek nie wydawał się zadowolony, podobnie zresztą, jak trener następnego dnia.
-Kacper, wyglądasz, jak siedem nieszczęść.
-Dzięki trenerze, dobre słowo z rana, to podstawa – uśmiechnąłem się przesadnie
-Za trzy godziny gramy mecz, a ty wyglądasz jakby coś cię zwymiotowało –bezradnie rozłożył ręce
-Raczej on – podśmiewał się Kłos
-Ty się Karol nie odzywaj, bo to pewnie twoja sprawka.
-Szefie, nowy kolega w zespole, trzeba było umilić mu życie, szefuncio rozumie – z każdym słowem Włodarczyka Falasca kiwał głową z coraz większym zrozumieniem
Przez chwilę nic nie mówił, jedynie spoglądał rozmarzonym wzrokiem w sufit hali.
-To były czasy…-westchnął- Dobra, Kacper podałem już skład, więc musisz zagrać. Jak zwymiotujesz na boisko, to wstyd na całą Polskę, ale dla ciebie-popatrzył na mnie z lekkim współczuciem –Ruszamy się!-krzyknął po chwili
***
Najważniejsza informacja jest taka, że nie zwymiotowałem, chociaż było ciężko. Na szczęście wygraliśmy w trzech setach, więc moje męki były krótkie. Kolejnymi pozytywnymi faktami są te, że powitanie w drużynie mam już za sobą i moje stosunki z chłopakami się poprawiają. Drużyna się do mnie przekonała, zapraszają, kiedy idą na piwo, a na treningach włączaj do rozmów. Życie kręci się wokół siatkówki. Od meczu, do meczu, od treningu, do treningu w tym szale nie ma czasu na spotkania ze znajomymi, randki, czy śluby. Mimo to ostatnim pomysłem kolegów z obrączką na palcu jest znalezienie wszystkim innym niezajętym partnerki na całe życie. Wynikają z tego całkiem zabawne sytuacje. Na przykład Conte, umówił się ostatnio z dziewczyną poznaną przez Internet. Pisała, że jest wysoką, szczupłą blondynką, a tymczasem na spotkanie przyszła kobieta ledwo mieszcząca się na restauracyjnym krzesełku za to bardzo rada faktem, iż Facundo jest sportowcem, co jak sama ujęła oznacza, że: „Może mieć tyle drogich rzeczy”. Dla swojego bezpieczeństwa towarzystwo amorów postanowiło na jakiś czas odpuścić Conte randki. Na moje nieszczęście byłem następny na ich liście.
***
-W porządku, koniec na dzisiaj. Nie zapomnijcie odwiedzić prysznicy i pamiętajcie o mydle.
-Ależ z ciebie śmieszek Miguel!- krzyknął Kłos
-Ty szczególnie nie zapomnij o wodzie!
Gromki wybuch śmiechu wypełnił cztery ściany bełchatowskiej „Energii”. Karol udawał obrażonego, ale chwilę później ciągnąc kabaret wyszedł pełnym wdzięku krokiem kręcąc przy tym ręcznikiem.
Przez cały trening na trybunach siedziała całkiem ładna dziewczyna, co dla moich kolegów było bodźcem do działania. Byłem naprawdę zadowolony, że możemy już iść, bo chłopaki właśnie zaczęli szukać zespołu na nasze wesele. Miałem wrażenie, że na kogoś czeka, w prawdzie na nasze treningi przychodzili kibice, ale nie wyglądała na fankę. Do tego towarzyszyło mi przekonanie, że skądś ją znam. Jakby urywek snu, spojrzenie trwające sekundę, te najbardziej magiczne zapadające w pamięć na lata.
-Kacperku, teraz grzecznie podejdziesz do ładnej pani i – zaczął pouczać mnie Winiarski
-Naprawdę liczycie, że ktoś się was posłucha? – spojrzałem na niego z wielki powątpiewaniem
-Widzę typ niepokorny – milczał przez około minutę – Dobra, idź!- popchnął mnie prosto na niczego nieświadomą dziewczynę
-Prze-przepraszam- wyjąkałem – Głupie żarty kolegów – wzruszyłem ramionami- Znamy się? – postanowiłem wyjaśnić męczącą mnie kwestię
Odpowiedziało mi momentalne zaczerwienie się policzków nieznajomej. Pokiwałem głową.
-Wszystko jasne- wskazałem na nią palcem równie oskarżycielsko, co triumfalnie –To ty wylałaś na mnie kawę!
-Teraz jesteśmy kwita. Ja wpadłam na ciebie, ty na mnie- uśmiechnęła się nieśmiało
Odpowiedziałem jej uniesieniem kącików ust. Naprawdę rozczuliło mnie jej zakłopotanie.
-Może to nie przypadek? –chciałem rozładować napięcie
-Myślisz, że mamy razem uratować świat? – zaśmiała się
-Kto wie?- napiąłem muskuły
W tym momencie do nieznajomej podszedł doskonale mi znany Wrona. Zmierzył mnie niechętnym spojrzeniem, po czym teatralnie i przesadnie pocałował dziewczynę od kawy. Zupełnie, jakby chciał zaznaczyć, że jest jego własnością. Nie chciałem wdawać się w zbędne dyskusje, więc lekko zażenowany pożegnałem się i odszedłem. Chwilę później podbiegł do mnie Winiarski. Poklepał mnie po ramieniu przez chwilę milczał.
-Przynajmniej spróbowałeś- westchnął smutno – Następnym razem się uda. Na pocieszenie powiem ci, że dawałeś radę. Kobiety lubią wyrzeźbione ciała.
Zaśmiałem się pod nosem i pokręciłem głową. Michał był niereformowalnym kabareciarzem i właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, jak bardzo to w nim lubię.
Ona:
 - Ja ciągle nie jestem pewna, czy to aby na pewno dobry pomysł – powątpiewałam.
 - Oj, na pewno – uśmiechnął się promieniście Andrzej. – Musisz zobaczyć jak trenuję, noooo…
 - Ja cię nie prowadzam na wykłady – pokręciłam głową.
 - Anitko – popatrzył błagalnym wzrokiem.
 - Wiesz czemu tego nie chcę – jeszcze raz spróbowałam.
 - Nie możesz wiecznie uciekać – powiedział Endrju. – Proszę.
Przewróciłam tylko oczami i wymaszerowałam z pokoju. Zaraz też wróciłam z kurtką do Wrony.
 - Jeden, jedyny raz – prychnęłam.
Andrzej cały się rozpromienił.
 - Uwielbiam cię – powiedział i zaraz też wyszliśmy z mieszkania i skierowaliśmy się w stronę hali.
 - Widzę, że komuś się udało wyciągnąć Anitę na trening – za chwilę dogonił nas Kłos.
 - Spadaj Karol – powiedziałam.
 - To niegrzeczne tak do przyjaciela – pokręcił głową.
 - Karol, jesteś moim bratem, a nie przyjacielem – odparłam. – Więc możesz iść albo szybciej, albo wolniej.
 - A nie mogę równo z wami? – spytał.
 - Nie – odparłam razem z Andrzejem.
Jednak Karol nie mógł iść ani szybciej, ani wolniej, bo właśnie dotarliśmy na halę.
Chłopaki ruszyli do szatni, a ja na trybuny. Dawno nie byłam na żadnej hali. Nie ciągnęło mnie tu od… paru lat. Ale nie ważne. Smętna historia na zimowy wieczór, nie teraz.
Gdy tylko Skra wysypała się na płytę boiska zauważyłam parę spojrzeń. Jedno rozmarzone Andrzeja, drugie wesołe Kłosa i parę innych. Zauważyłam też (o zgrozo) Piechockiego. Tak, tamtego dnia Wrona nieźle się uśmiał. I delikatnie mówiąc niekoniecznie przejmował się biednym kolegą. Chyba nie przypadli sobie do gustu.
Za chwilę jednak na halę wkroczył trener. Ciche śmiechy ucichły i zaczął się trening.
Kurde. Siatkówka ciągle nie straciła magii. Może to i była tylko namiastka prawdziwej gry, ale gdzieś tam było jakieś delikatne ukłucie. Szybko jednak odpędziłam te myśli i przyglądałam się siatkarzom, czy aby na pewno nie pomylę żadnego. Czasem przyłapywałam ich na zerkaniu z rozbawieniem w moją stronę. Zbyt dobrze znałam ten uśmieszek Kłosa. Nic dobrego się nie zapowiadało.
Po treningu i odstawionej komedii przez Kłosa, zaczęłam schodzić z trybun. Wszakże trzeba powitać swego dzielnego wojownika, gdy nagle…
 - Prze-przepraszam. Głupie żarty kolegów – tak, Kacper. – Znamy się?
Chyba wszystko wyśpiewały moje gorące i zapewne – czerwone – policzki.
 - Wszystko jasne – wskazał na mnie palcem. – To ty wylałaś na mnie kawę!
 - Teraz jesteśmy kwita. Ja wpadłam na ciebie, ty na mnie – posłałam mu jeden z moich najbardziej udanych uśmiechów. Za tą kawę mu się należało.
Delikatnie wykrzywił kąciki ust do góry. Wyglądało to naprawdę uroczo. Nieczęsto spotyka się takich jak on. Mimo wszystko, nie był taki znów wściekły.
 - Może to nie przypadek? – przerwał ciszę.
 - Myślisz, że mamy razem uratować świat? – rzuciłam ze śmiechem. Stara, dobra szkoła brata.
 - Kto wie? – odparł i pokazał muskuły.
Znad jego ramienia ujrzałam Andrzeja. Miałam potwierdzenie, że nie pałali do siebie sympatią. Patrzył na niego jakby blondyn co najmniej zabił mu matkę (pani Wrona miewała się świetnie, spokojnie). O czym pocałował mnie na przywitanie. Chyba trochę się denerwował, bo delikatnie drżała mu warga. Ale nie ważne.
Zaraz też Kacper zniknął z horyzontu.
 - Nie lubicie się – zauważyłam.
 - Nie bardzo – odparł.
 - Cóż, w takim razie wracajmy, żebyś nie musiał na niego patrzeć, bo jeszcze jakiej nerwicy dostaniesz – zaśmiałam się.
 - Wiesz… - zaczął, ale zamiast skończyć pocałował mnie w czoło.
Wychodząc z hali spojrzałam jeszcze na Kacpra. Widziałam jak gada z Winiarskim. Zabawne, bo nawet nie zna mojego imienia. Ale to się zmieni. Drogi Kacprze, przypadków nie ma, oj nie.
~*~
Co do nagrody... taaa.... pojawi się. Na pewno. Ale kiedy to nie wiemy.

2 komentarze:

  1. Tak tak tak. Spotkali sie w koncu wronka takk zazdrosnh oj. Kiedy mozna sie spodziewac nowego rozdzialu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowe opowiadanko z Andrzejem Wroną w roli głównej. Komentarze mile widziane :)
    http://doswiadczeniprzezlos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń